samoloty załogowe kontra AI 1

Samoloty załogowe kontra AI

Samoloty załogowe kontra AI. Czy bezpilotowe platformy bojowe, mogą zastąpić pilota i jego maszynę w przyszłych konfliktach?

Samoloty załogowe kontra AI

Całkiem niedawno wdałem się przypadkiem w rozmowę z innym redaktorem (tym razem z branży wojskowej), na temat zastąpienia samolotów załogowych przez sztuczną inteligencję. Wszystko zaczęło się od posta na komunikatorze „X”, w którym Elon Musk dość sceptycznie wyraził się odnośnie nowych samolotów wojskowych USA, m.in. F-47.

Rozumiem, że był to również „przytyk” dla obecnego prezydenta Donalda Trumpa, ale czy nie ma w tym głębszych przemyśleń? Oczywiście odpowiedzi innych komentatorów były różne. Jedni wskazywali na konieczność utrzymania pilotów, inni zaś zgoła odmiennie. Który tok myślowy jest właściwy? Czy rzeczywiście musimy mieć ludzi sterujących samolotami w kokpicie, czy może już czas zmienić nawyki? Cóż…

Samoloty pilotowane

Oczywiście nie może tu zabraknąć słów stojących za dotychczasowym modelem, jak i tych które im przeczą. Z jednej strony mamy samoloty załogowe. Pilot każdorazowo ocenia sytuację na miejscu i wykonuje określone akcje. Te z kolei są skrupulatnie planowane jeszcze przed wzbiciem się w powietrze. Wszystko ładnie i pięknie, tylko że całość opiera się na założeniu przewagi (w powietrzu) jednej ze stron konfliktu. Co zatem, gdy przeciwnik nie będzie słabszy?

W takim przypadku atakujący musi się liczyć z dużymi stratami po stronie własnej. Prócz utraconej maszyny, wartej miliony dolarów, zalicza również stratę pilota. O ile maszynę będzie można zastąpić następną, o tyle z pilotem już jest gorzej. Ten bowiem wymaga szkolenia, które jak pokazuje konflikt w Ukrainie, trwa wiele miesięcy lub nawet lat.

W takim konflikcie wygra ten, który ma więcej pilotów i maszyn gotowych do walki. Wywalczenie przewagi w powietrzu, pozwoli bowiem na postępy walk na lądzie. Oczywiście w grze jest również technologia i jakość szkolenia. Samoloty bojowe piątej (wkrótce szóstej) generacji, mają większą przewagę nad tymi starszymi. Równie ważne jest uzbrojenie i taktyka.

Wspomniałem powyżej o szkoleniu. Tak, jest ono bardzo istotne. Wystarczy spojrzeć choćby na walki Indii z Pakistanem. Tam samoloty, mimo że prezentowały podobny potencjał, miały zasadniczo większe straty po stronie Indii. Dlaczego? Ano poprzez gorsze szkolenie zarówno pilotów jak i obsługi naziemnej. Dla lepszego ukazania całej sprawy dodam tylko, że Indie mają największy wskaźnik wypadków samolotów wojskowych na świecie (w czasie pokoju).

Bezpilotowce

Znamy już główne zalety i wady samolotów pilotowanych. Jak wygląda to z drugiej strony? Cóż… Po tej stronie barykady stoją drony. Zarówno te pilotowane zdalnie jak i te kierujące się sztuczną inteligencją (AI). Jakie więc mają zalety i wady? Już śpieszę z odpowiedzią. Zacznijmy od wad.

Do niewątpliwych problemów musimy zaliczyć niepełną świadomość sytuacyjną w miejscu walki. Z reguły przyrządy obserwacyjne nie zastąpią doświadczenia i oceny żywego pilota. Decyzje podejmowane w centrum operacyjnym, muszą być dodatkowo wsparte informacjami płynącymi z innych źródeł, jak choćby dodatkowych dronów czy też danych z satelitów.

Kolejnym problemem może się okazać silna obrona radioelektroniczna. Duże zakłócenia transmisji danych i spoofing sygnału GPS, może spowodować dodatkowe utrudnienia. Do tego dochodzi jeszcze możliwość, choć to mało prawdopodobne w zaawansowanych modelach, przejęcia drona i wykorzystania go do własnych celów.

Z zalet mamy niewątpliwie niższe koszty budowy i utrzymania. Dron nie potrzebuje pilota siedzącego w środku. Odpadają zatem środki wydane na systemy informacji, podtrzymania i ewakuacji, takie jak wyświetlacze, zegary, instalacje tlenowe i katapulty.

Można zatem wyprodukować drony taniej i szybciej. Jak pokazuje konflikt Izraela z Iranem, również na terytorium państwa atakowanego.

Pilot kontra AI

Co prawda nie mieliśmy jeszcze pojedynku (realnego) drona z samolotem pilotowanym przez człowieka. Owszem, wykorzystuje się już ten model kształcenia w nowszych konstrukcjach, jak choćby F-35 (wirtualny przeciwnik AI), ale nie w realnej walce 1 na 1. Jak zatem wyglądało by takie starcie? Cóż…

Doświadczenie kontra algorytm. Prawda, że to dobre porównanie? Która z tych opcji może okazać się zwycięzcą? Hmmm… Doprawdy „ciężki orzech do zgryzienia”. Czy jednak na pewno?

Pomysłowość i niekonwencjonalne podejście człowieka może być dużym atutem. Z drugiej strony człowiek nie jest tak odporny na przeciążenia (podczas manewrów) jak maszyna bezpilotowa. Powiedzmy, że na potrzeby tego artykułu, te dwie opcje się równoważą. Kto zatem wygra? Ano…

Matematyka. Tak, tak. Właśnie ona, a dokładniej rzecz biorąc – zjawisko skali. Posłużę się tu małym przykładem. Weźmy do tego zadania jeden samolot pilotowany przez dobrze wyszkolonego pilota i trzy drony (pilotowane przez operatorów lub AI). Oczywiście wiem, że mocno „spłycam” całą sytuację (systemy wykrywania, walki i uzbrojenie), ale załóżmy że są one wyrównane w obu przypadkach.

Dochodzi do walki kołowej. Pilot strąca pierwszego drona, dwa kolejne wykonują zaplanowane w związku z tym manewry. Jeden podpuszcza człowieka do wykonania kolejnego zestrzelenia, a drugi wchodzi na pozycję do eliminacji przeciwnika. Straty? Po jednej stronie samolot z pilotem, po drugiej dwa drony. Teoretycznie wygrana pilota 2:1, ale czy na pewno?

Wnioski

Dlaczego napisałem powyżej o zjawisku „skali”? Ponieważ w tym pojedynku przewagę jednak uzyskał kraj, który używał dronów. Jak? Już tłumaczę. Pomimo straty dwóch platform latających, uzyskał on przewagę w postaci eliminacji znacznie droższej maszyny i piolta. Dodatkowym bonusem będzie również zapis walki, dzięki któremu zmodernizuje się i ulepszy algorytm dla nowszych konstrukcji.

Państwo wystawiające do walki nowoczesny samolot z pilotem na pokładzie ma teraz problem. Strata maszyny wartej setki milionów dolarów i konieczność wyszkolenia nowego pilota, która pochłonie czas i kolejne pieniądze.

Tak więc kraj z dronami wyprodukuje ich więcej i taniej niż samoloty załogowe oraz uzyska przewagę w czasie, gdy drugi będzie szkolił następców pilota. Werdykt?

Wygrana dla dronów!

Mix

Dla przejrzystości, muszę jednak odnieść się również do miksu tych dwóch skrajnych przypadków. Mam tu na myśli „lojalnych skrzydłowych”, czyli drony wspierające pilota w samolocie załogowym. Jest to teoretycznie metoda pośrednia, gdzie mamy nadzór nad bezpilotowcami i ocenę sytuacji „na miejscu” przez człowieka.

Z jednej strony minimalizuje to straty większej ilości pilotów, jak i daje narzędzie do poprzez włączenie człowieka w „pętle decyzyjną”. Co za tym idzie, możemy „mieć ciastko i zjeść ciastko”, choć może nie do końca. Problem straty cennego pilota wciąż pozostaje. Dlaczego więc armie się na to decydują?

Podsumowanie

Myślę, że przyczyną może tu być strach przed jeszcze niedopracowaną sztuczną inteligencją. Co za tym idzie, kraje decydują się ponieść jakieś minimalne straty. Co pokaże przyszłość? Dużo racji miał Elon Musk. Owszem, drony będą walczyły za człowieka, ale dopiero w niedalekiej przyszłości. Elon jest wizjonerem, więc stara się przekazać (w dużym skrócie myślowym) to co prędzej czy później nastąpi.

Matematyka jest nieubłagana. Liczby mówią same za siebie, a jak prawił Bonaparte: „Do wojny potrzebne są trzy rzeczy – pieniądze, pieniądze i pieniądze…” W przypadku wykorzystania dronów, koszty będą znacznie niższe niż w przypadku samolotów załogowych. Zatem co przyniesie nam przyszłość? Czekajmy i się rozglądajmy, a póki co…

Do następnego!

Avatar photo
Ziew_acz
Artykuły: 90

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *